Zawsze tak mam, że z opowieści która na pozór wydaje się tematem bardzo prostym, lekkim i przyjemnym, okazuje się zleceniem, które zapamiętam na długi czas. Tak też było z Natalią i Darkiem kiedy to realizowałem dla nich ich wymarzony film ślubny. Natalia z Darkiem na naszym spotkaniu opowiadali, że planują swój wymarzony dzień w określony sposób. Powiedzieli, że ich fotografem będzie Natalia- moja bardzo dobra znajoma. Zdradzili też, że przygotowania idą płynnie a największym wyzwaniem jest wizyta w szkole tańca, bo Darek nie urodził się ze smykałką tancerza 😉 Już wtedy temat szkoły tańca bardzo mnie zaciekawił zwłaszcza, że kiedyś miałem swoje podrygi też w szkole tańca i doskonale rozumiałem Darka.
W trakcie oczekiwań do wesela naszych nowożeńców Natalia oznajmiła, że w sumie juz wstępnie rozmawiała z "młodymi" i chyba szykuje nam się plener w Wenecji. Na tę wieść moje oczy się zaświeciły, zwłaszcza, że rok wcześniej byłem towarzysko i bardzo żałowałem, że jedyne filmy nagrane to te z telefonu. Pomysł który zaproponowała Natalia zaczął być wdrażany a czas do ślubu Natalii i Darka płynął nieubłaganie szybko 😉 W dniu ślubu na każdym ze stołów można wyło wzrokiem wyszukać kolorowe maski które już w pierwszej chwili pozwoliły utorzsamić tą imprezę z tym konkretnym miejscem za granicą. W końcu Wenecja to nie tylko kanały, mosty i gondole ale też bardzo zdobne i ciekawe maski.
Dwa dni po ślubie siedzieliśmy już w samolocie startując bezpośrednio z Katowic do Wenecji. Już wtedy wiedziałem, że to może byc niesamowita podróż. Niestety pogoda nie ułatwiała nam tworzenia zdjęć ślubnych i filmu ślubnego. Upały sięgające 35 stopni w cieniu skutecznie odstraszały nas. Tym samym całość naszych działań przenieśliśmy na wschody i zachody unikając godzin południowych. Ten pomysł okazał sie strzałem w dziesiątkę. Film ślubny w Wenecji to ogromne wyzwanie. To masa ludzi będąca tłem ale nie rzadko też zwyczajnie przeszkadzającym. Wenecja to mnogość wąskich uliczek i to tam przenieśliśmy naszą realizację filmu ślubnego.
Stosunkowo często latam gdzieś w jakąś krainę w celu realizacji filmu ślubnego. Często to podróż w nieznane. Często to zupełne zaprzeczenie tego co opisują przewodniki. Chcąc zrobić film ślubny w różnych egzotycznych miejscach (mam na myśli miejsca za granicami naszego kraju) uciekamy od cywilizacji zaszywając się w ciasnych uliczkach. Przekraczamy często strefę komfortu własnego i Pary Młodej proponując co raz to wymyślniejsze i dziwniejsze miejsca. W wenecji to jak wcześniej wspomniałem ciasne uliczki, które nie wskazują jednoznacznie miejsca publicznego a prywatnej posesji. Filmowanie zagranicznego pleneru ślubnego nie należy do łatwych, nie jest to sielanka czy jak wielu z Was myśli nie jest to wyjazd urlopowy.
Jedno jest pewne, to wszystko to przełamanie schematu. To wszystko jest tego warte! Czy mam rację? Oceńcie sami!